Każdego roku zamieszczam na blogu, nowe przepisy na pierniki. Poszukuje regionalnych przysmaków na Święta Bożego Narodzenia. Często przepisy mają wielowiekową tradycję. Niektóre odnajduję w starych książkach kulinarnych, czy gazetach odszukanych w Bibliotece Narodowej. Jednak najcenniejsze są przepisy od mieszkańców regionów. Z pieczołowitością przekazywane z pokolenia na pokolenie. Spisywane w starych zeszytach. Często towarzysza im wyjątkowe historie rodzinne. Tak też jest z tym przepisem.
Podczas zbierania materiałów do „Roślinnej kuchni kresowej”, poznałem wspaniałych ludzi. Mieszkańców i mieszkanki Kresów Wschodnich i ich rodziny. Po 1945 roku zamieszkali w granicach nowej Polski i przywieźli ze sobą również wspaniałe tradycje kulinarne. Szczególnie zapamiętane są te, pochodzące ze Świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Niejednokrotnie potrawy stołu tych świat, były inne niż te, które dziś znamy. Powróćmy jednak do rodzinnego przepisu Pani Anny, która jako dziecko, mieszkała w Pińsku w województwie poleskim. Córka Pani Anny, Maria opowiedziała mi historię swojej mamy i jej podróż na Dolny Śląsk (Pani Anna miała wtedy 10 lat). Opowieści o kulinariach Polesia, miały odzwierciedlenie w codziennym życiu najbiedniejszego województwa II RP. Jedną z tradycji Bożego Narodzenia Pińska i okolic, było oczywiście pieczenie pierników, ale takich, których dziś mało, kto zna. Do wypieku używano żytniej mąki chlebowej lub orkiszowej z dodatkiem przetartej marchwi i gęstego syropu, który uzyskiwano z odparowywania soku brzozowego. Czasami, gdy brakowało soku brzozowego, dodawano syropu z kwiatów mniszka lub dzikiego bzu. Syropy nadawały przyjemnego aromatu, a marchew wilgotności piernikom. Przyprawę do pierników robiono zazwyczaj z cynamonu, ucieranego ziela angielskiego, liści laurowych, nasion biedrzeńca, pieprzu, jałowca i korzenia mniszka. Nie zawsze były goździki czy kardamon. Pierniki lukrowano utartym w moździerzu cukrem z dodatkiem syropu z bzu lub buraka, by uzyskać piękny kolor. Jeden piernik wkładano na piec i miał tam pozostać do następnych świąt. W kolejnym roku kruszono go i dodawano do nowego ciasta piernikowego. Miał zapewnić udany wypiek i pomyślność w nowym roku. Mama Pani Anny (Bronisława), zabrała ze sobą jeden piernik i przywiozła nowego domu we Wrocławiu. Tradycja jest do dnia dzisiejszego w domu Pani Marii. Zaskoczeniem jednak było dla mnie, że pieczono również wytrawne pierniki, jako dodatek do barszczu. Robiono je bez słodkich składników z dodatkiem mielonych suszonych grzybów, pieprzu, jałowca, ziela angielskiego i maku. Zawsze się zastanawiam, ile tak wspaniałych przepisów zniknęło z naszego dziedzictwa kulinarnego prze wojny i inne zawieruchy historyczne. Ocalajcie w swoich domach, Wasze kulinarne dziedzictwo i bądźcie ambasadorami/ambasadorkami rodzinnych wspomnień.
SKŁADNIKI:
– 125 g syropu z mniszka lekarskiego
– 80 g wegańskiej margaryny
– 170 g marchwi
– 450 g mąki orkiszowej typ 630 lub 650
– 50 g cukru
– 2 łyżki przyprawy piernikowej
– 1 łyżeczka cynamonu
– 1 łyżeczka sody
WYKONIANIE:
– marchewki obrać i ugotować do miękkości. Wystudzić i zmiksować z syropem, cukrem i roztopioną margaryną
– mąkę wymieszać z cynamonem, sodą i przyprawą piernikową
– połączyć wszystkie składniki i zagnieść ciasto, które nie powinno się kleić do dłoni. Jeśli jest zbyt wilgotne, dodać mąki. Jeśli suche, dodać ciepłej wody
– ciasto wałkować na podsypanym mąką papierem do pieczenia na grubość około ½ cm. Wykrawać pierniki
– piec na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. 170°C, środkowa półka, grzanie góra/dół około 7-8 minut
Dziękuję
Świetny przepis na pierniczki! Ciekawa alternatywa dla tych standardowych, prezentują się obłędnie!
Dziękuję
Jakie ładne!