Jakiś czas temu miałem zrezygnować z jedzenia pieczywa. Próżne nadzieje. Nie potrafię chociażby z powodu wszelkich past, które smakują mi głównie z świeżym ciepłym chlebem.
Pasty mają to do siebie, że dłużej trwa kupowanie składników na nie co ich przygotowanie. W moim domu często są robione z tzw towaru odpadowego. Jestem wstanie przerobić każdą ilość zieleniny jaka mi się nawinie pod rękę.
Zdecydowanie preferuje pasty, które posiadają małe ziarnistości. Tu zastosowałem pestki dyni i słonecznika oraz dla otrzymania innego smaku wiórki kokosowe.
Te smarowidła mają to do siebie, że są bardzo aromatyczne. Już niewielka ilość sprawia, że chleb, tost, kawałek surowego warzywa nabiera nowego wymiaru.
Starajcie się szukać liści i ziół ze sprawdzonych źródeł. Nie ma chyba nic gorszego niż nafaszerowane syfami zielenina, którą jemy przecież w tym wydaniu na surowo.
SKŁADNIKI:
Po pół szklanki drobno posiekanych następujących składników:
– kopru
– natki pietruszki
– natki selera
– natki marchewki
– jarmużu
– listków botwinki
– młodej dymki
– 2 ogórki małosolne
– 2 rzodkiewki
– pół szklanki pestek słonecznika
– pół szklanki wiórków kokosowych
– 3 łyżki pestek dyni
– sól i pieprz do smaku
– 1 łyżka soku z cytryny
– pół kalarepki obranej ze skórki
– 1 ząbek czosnku
– 2 łyżki oliwy
WYKONANIE:
– wszystkie składniki włożyć do malaksera i zmiksować na pastę
– doprawić solą i pieprzem do smaku
– jeżeli jest zbyt gęsta, to można dolać odrobinę wody
Dokładnie. Co tylko możliwe jest od razu mielone
ta pasta to jakaś szaleńcza podróż przez wakacyjny ogród czy bazarek! coś wspaniałego
Mmm czyli tym bardziej dla mnie Muszę zrobić!
Jest bardzo aromatyczna
Wygląda przepysznie! :))