„(…) matka widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty. Odmówiłem zrazu; potem, nie wiem czemu, namyśliłem się. Posłała po owe krótkie i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem (…) machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz (…). Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jako błahe, krótkość złudna (…). Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty (…). I nagle wspomnienie zjawiło mi się. Ten smak to była magdalenka cioci Leonii.(…)”
Tak o magdalenkach pisał Marcel Proust w „Poszukiwaniu straconego czasu”. Nie przypuszczał, że jego literackie arcydzieło, tak rozsławi owe ciastka. Magdalenki to esencja francuskich słodkości. Spotkacie je niemal w każdej cukierni i kawiarni. Mają charakterystyczny wygląd muszli. Do ich wypieku, używa się specjalnych foremek. Powinny być miękkie i puszyste. Te klasyczne, o barwie jasno brązowej. Z biegiem lat, powstały ich niezliczone odmiany smakowe i kolorystyczne. Jedynie kształt pozostał niezmienny.
A jaka jest historia powstania magdalenek. Jak to często bywa, jest ich wiele. Która jest prawdziwa, nie mi oceniać. Przedstawię Wam, te najbardziej znane. Najwcześniejsze informacje pochodzą z 1755 roku. I w tym przypadku, mamy polski akcent. Stanisław Leszczyński, który był dwukrotnie królem Polski, objął również w posiadanie, księstwo Lotaryngii. Była prawdziwym koneserem słodkości. Uwielbiał podejmować gości, arcydziełami cukierniczymi, których receptury, pochodziły nierzadko z Polski. Zatrudniał w swojej kuchni najlepszych cukierników. Sam również nie stronił od pieczenia słodkości. Gdy zaplanowano wystawne przyjęcie, a kucharz postanowił zastrajkować, król był w niemałych tarapatach. Poprosił pomocnicę kucharza, by przygotowała coś słodkiego, co zachwyci gości. Madelaine, bo tak na imię miała pomoc kuchenna, przygotowała ciastka ze swoich rodzinnych stron. Goście byli zachwyceni. To właśnie ma cześć kucharki, nadano nazwę ciastkom. Inna historia mówi, że kucharce przepis na magdalenki, zdradziła sam król. Owe słodkości, postanowiła rozsławić córka króla, Maria Leszczyńska, która była żoną Ludwika XV, króla Francji. Kolejna historia dotyczy nazwy wypieku. Są przypuszczenia, że nazwę wzięły od mistrzyni cukiernictwa – Madeleine Paulmier. Również przypisuje się autorstwo magdalenek, kucharzowi księcia de Talleyrand – Périgord, Jean Avice.
Jak widzicie, historii jest kilka. Pierwszy przepis na wegańskie magdalenki, umieściłem w mojej książce. Ta wersja jest ulepszona i bogatsza smakowo. Magdalenki są puszyste, miękkie i idealne do maczania w ciepłej herbacie
SKŁADNIKI:
– 1 szklanka niesłodzonego mleka sojowego
– skórka i sok z dużej cytryny
– 1/3 szklanki oleju rzepakowego lub słonecznikowego
– ½ szklanki cukru kokosowego (użyłem TEGO) lub innego nierafinowanego
– 1,5 szklanki mąki orkiszowej jasnej lub pszennej
– ½ łyżeczki proszku do pieczenia
– ½ łyżeczki sody
– ½ łyżeczki cynamonu
WYKONANIE:
– do mleka dodać sok i skórkę z cytryny. Wymieszać i odstawić na 10 minut. Dodać olej i wymieszać
– w misce wymieszać mąkę, cukier, sodę, proszek i cynamon
– wlać ciekłe składniki i wymieszać trzepaczką
– foremki do magdalenek napełnić ciastem (jeśli macie z przywierającą powierzchnią, to przesmarować olejem)
– piec 15 minut w 180°C, studzić na kratce
– podawać z konfiturami, ciepłą herbatą. Można zanurzać w rozpuszczonej czekoladzie itd.
Polecam potrawy regionalne z mojego bloga. Jest swojsko, syto i tanio. Tymi potrawami udało mi się przekonać wielu znajomych i czytelników
Wygląda całkiem dobrze:)) Pewnie będę musiała spróbować. A masz może jakieś sprawdzone sposoby na namówienie mięsożercy do zmiany. Nie chcę od razu przestawiać go na vege, ale pokazać, że takie jedzenie może być naprawdę smaczne i pełnowartościowe. Na tym z kolei mi najbardziej zależy Wiesz takie potrawy, które będą smakować komuś kto do tej pory nie wyobrażał sobie obiadu bez mielonego, czy innego kurczaka – koniecznie smażonego:) .