Tym postem rozpoczynam cykl dotyczący zapomnianych owoców. Jest ich wiele, ale odeszły w niepamięć.
Mirabelki towarzyszyły mi przez cały okres dzieciństwa. Pamiętam jak pod koniec wakacji zbierałem całe wiadra. Moja mama przerabiała je na konfitury, dżemy i kompoty. Zawsze do niedzielnego obiadu kompot był obowiązkowy. Zauważyłem od jakiegoś czasu, że pomimo dużej ilości kwiatów na drzewach owocowych w okresie letnim owoców nie jest dużo. Szkoda, bo są znakomite do wielu dań.
Z dzieciństwa pamiętam również różne kolory tych śliwek . Najczęściej występuje odmiana żółta i czerwona. Rzadziej fioletowa. Okazało się, że w niedalekiej odległości od mojego domu jest wielkie drzewo obsypane tymi niebieskawymi owocami. Jak dla mnie są najlepsze.
Postanowiłem odmianę żółtą przerobić na konfiturę. Fioletową na krem cynamonowy z karobem.
Konfiturę przygotowałem z dodatkiem swojej domowej pektyny by była bardziej gęsta i idealna do placków i naleśników. Krem karobowy idealnie smakuje z ciastkami pełnoziarnistymi
SKŁADNIKI:
Do konfitury:
– kilogram wypestkowanych żółtych mirabelek
– pół kilograma jasnego cukry nierafinowanego np. trzcinowego
– 3 łyżki naturalnej pektyny
Do kremu:
– 2 szklanki wypestkowanych fioletowych mirabelek
– 2 łyżki karobu lub 1 kakao
– 3 łyżki ciemnego cukru melasowego np. muscovado lub syropu daktylowego
– płaska łyżeczka cynamonu
WYKONANIE:
Konfitura:
– mirabelki przenieść do garnka, dodać cukier i gotować około 5 minut
– dodać pektynę i gotować około 2-3 minuty
– jeżeli chcemy konfiturę mieć na zimę, to nalewamy ją do wyparzonych słoików, dokładnie zamykamy i przekręcamy do góry dnem na kilka godzin
Krem:
– mirabelki zmiksować dokładnie z cukrem
– gotować na małym ogniu około 5 minut
– dodać cynamon i karob i gotować jeszcze 5 minut
– krem jest dobry na ciepło, ale również na zimno
choć pewnie obie propozycje są pycha to ja jednak za kolor wybrałabym te żółte