Nigdy w życiu nie robiłem faworków a co dopiero w wydaniu wegańskim. Pierwsze koty za płoty. Udało się. Wyszły chrupiące, nie twarde, nie nasiąknięte tłuszczem, ładnie brązowe i co najważniejsze smaczne. Faworki kojarzą się z toną żółtek, smalcem i innymi dziwnymi tłuszczami (nie wspomnę o całej chemii organicznej w tych kupnych).
Moje faworki składają się z mąki gryczanej, pszennej, kremu kokosowego i soku pomarańczowego. Cztery składniki a tyle pyszności. Tłusty czwartek zaczynam we wtorek
SKŁADNIKI:
– szklanka maki gryczanej
– szklanka maki pszennej
– 2 łyżki kremu kokosowego (domowy lub wstawić puszkę mleka kokosowego do lodówki na noc i zebrać biały stały krem)
– sok z 2 pomarańczy bez miąższu
– kieliszek cytrynówki
– cukier puder do posypania
– olej rzepakowy do smażenia
WYKONANIE:
– wymieszać obie maki i dodać krem kokosowy i wmieszać go (powstaną grudki jak mokry piasek) a następnie dodawać powoli cytrynówkę i sok pomarańczowy w ilości by powstało ciasto o konsystencji plasteliny, dokładnie wyrobić na elastyczne ciasto
– lekko podsypywać blat mąką i rozwałkować ciasto cienko, wycinać wąskie prostokąty z nacięciem w środku przez, które przekładamy jeden z boków
– faworki króciutko smażymy z obu stron na rozgrzanym oleju
– studzimy i posypujemy cukrem pudrem
To masz okazje by spróbować bo wykonanie banalnie proste
nieźle wyszły! ja nigdy w życiu nie jadłam faworków, także nie mam pojęcia jak smakują, aczkolwiek kusisz tym przepisem
dzięki mące gryczanej bardzo szybko brązowieją więc nie leżakują kilka minut w oleju. Dodatek cytrynówki sprawia, że nie nasiąkają tłuszczem i są bardzo kruche
Wyglądają bardzo smakowicie i bardzo podobają mi się składniki 😉 Nie przepadam za faworkami, ale takimi chyba bym nie pogardziła 😛