Kolejny numer magazynu VEGE, przed nami. Jak zawsze obfituje w wiele ciekawych tematów. Moją uwagę przykuły trzy. O różnorodnej soli spożywczej. O hodowli kur. I wegańskich biegaczach. Ten ostatni temat mógłbym zgłębić bardziej. Jedyny warunek? Ktoś musiałby biec przede mną z czekoladą. Chyba bym maraton, machnął jedną nogą 😉
Wybrałem jednak temat „drobiowy”. Dlaczego? Pomimo szerokiego dostępu do wiedzy, spora część społeczeństwa nie ma pojęcia, co się kryje na fermach.
Częste określenie „ptasi móżdżek”, „głupia kura”, w rzeczywistości jest bardzo mylne. Od dawna wiadomo, ze np. krukowate to jedne z najinteligentniejszych ptaków. Czy tak samo jest z kurami?
Wieloletnie badania pokazały, że kury mają sporą inteligencję. Odczuwają emocję, są ptakami stadnymi. W każdym stadzie zachowana jest hierarchia. Komunikują się około 24 dźwiękami. Potrafią wiele godzin czuwać przy martwym kompanie. Mają również instynkt macierzyński. Budują gniazda, chronią małe przed niebezpieczeństwem, uczą pozyskiwania odpowiednich pokarmów.
Czy kury w chowu klatkowego, mają szansę na rozwinięcie tych wszystkich zachowań? Niestety nie. Są „maszynką” do składania jaj, bycie mięsem. Aż 91% dostępnych na rynku jaj to tzw. 3. Określane często, jako te gorsze i nie wartościowe. Szkoda, że mało, kto zastanawia się, co oznacza ta liczba. Nie określa ona, jakości jajka a sposób chowu. Kartka wielkości A4 to cały „komfort” życia. Ale to nie wszystko. Modyfikowane „syfiaste” karmy, pełne hormonów i antybiotyków. Dlaczego? Kura ma nieść się często, intensywnie. To „maszyna” do produkcji jaj. Ich dzioby są podcinane na żywca. Nie mają możliwości rozprostowania skrzydeł. Wegetacja trwa do czasu efektowności w składaniu jaj. Później trafiają do rzeźni. Skąd są pozyskiwane nioski? Po wykluciu z jaj następuje pierwsza selekcja. Małe kogutki, jako „towar odpadowy” są mielone żywcem lub zagazowywane i również mielone. Następnie przygotowuje się z nich pokarm dla niosek i kur mięsnych. Tylko człowiek mógł wymyśleć, coś tak obrzydliwego.
Kolejny rodzaj to kury mięsne. Warunki ich bytowania nie przypominają tych, z przed kilkunastu lat. Wielkie hale ze sztucznym światłem. Na 1 m2 znajduje się 19 – 20 ptaków. Tak żyją około 6 tygodni, gdy w normalnych warunkach dożywają nawet 14 lat. Jednak nie tylko powierzchnia „życia” jest czymś najgorszym. Przez cały okres żywota, stoją we własnych odchodach. Stąd również stosowanie tonowych ilości antybiotyków. Odparzenia i zniekształcenia łap to norma. Pamiętajcie, że ptaki nie oddają moczy. Wydalają kwas moczowy wraz z odchodami. Unoszący się w powietrzu fetor amoniaku, niejednokrotnie powoduje uduszenie kur.
Jak wygląda koniec takiego „życia”?. Tak samo bolesny jak okres od wyklucia. Wieszane na hakach i zanurzane w wodzie pod napięciem. Następnie mają podcinane gardła w celu wykrwawienia. Część z nich jest świadoma, gdyż prąd nie działa na wszystkie ptaki.
Czy to wszystko, co człowiek jest w stanie wymyślić? Otóż nie. Są również ptaki ozdobne, którym często wyrywa się pióra, by były okazałe na niektórych częściach ciała. Hodowla kogutów do walk. Próbuje się nam wcisnąć bzdury, jakoby hodowle ściółkowe i tzw. wolny wybieg to coś, co jest idealne. Nie jest i nie będzie. To w dalszym ciągu jest wykorzystywanie w sposób daleki od ideału, tych biednych zwierząt.
Pamiętajcie, że jest sporo alternatyw dla jajek. Szeroko o tym pisałem w swojej książce oraz w tym poście (TUTAJ). Gdy kolejnym razem, będziecie sięgać po jajka czy mięso drobiowe, zastanówcie się czy chcecie przykładać rękę do tego przemysłu cierpienia, pogardy i śmierci.
Z własnego doświadczenia stwierdzam, że kury są baaardzo mądrymi istotkami, można się z nimi porozumiewać prawie jak z psem. Miałam taką ulubienicę o imieniu Szarcia, było wyjątkowo inteligentna, chodziła za mną dosłownie jak pies przy nodze:) niestety, jej długie życie dobiegło końca w ubiegłym roku i tak sama z siebie odeszła. Bardzo mi było przykro, mimo iż wiedziałam, że życie tych stworzeń nie jest zbyt długie i trzeba się było liczyć, że wcześniej niż później zwyczajnie zakończą swoje ziemskie trwqanie.
Każda z kur miała swoje imię, co tylko powodowało większe do nich przywiązanie.
Obecnie rodzice mają swoje kurki (staram się im już nie nadawać imion, by nie wchodzić za ściśle w emocjonalne powiązania, co i tak nie wychodzi mi najlepiej;) i mają tu u nas na wsi można powiedzieć jak w raju;)) bo mają zapewnione dożywocie bez lęku o swoje piórka:) Mimo iż nie korzystam z ich darów (czyli jajek;) to zgodziłam się na ich towarzystwo tylko pod warunkiem, że nikt nie będzie ich tutaj traktował jako składnik na rosół.
Temat hodowli wszelakich zwierząt zawsze wprowadza mnie w taki dziwny stan smutku…tak samo jak poniedziałkowe kursy traktorów ze wsi wiozące te większe zwierzątka do ubojni..to okropny widok jest, potrafi w ułamku sekundy totalnie wpłynąć na emocje, pokazując niemoc jednostki jaka staje w obliczu takiego ogromu przemocy na naszych przyjaciołach….i jak tu widzieć w drugim człowieku brata, który zdolny jest do takich (zapewne nieświdaomych) czynów…?
..dodam tak na dokładkę, że właściciel tej ubojni wyglądem przypomina świnkę – te same rysy „twarzy”, „tuczność”, nawet zachowanie ma podobne, tylko że chyba rozumu ma o wiele mniej niż świnia, bo nie można nazwać przyjemnością przebywanie w jego towarzystwie (jego cechy to opryskliwość i hamskie zachowanie). Daje to potwierdzenie jak na dłoni, że stajesz się tym co jesz…tylko że w jego przypadku to mam wrażenie, że wszystkie złe cechy świń jakie tylko mogą istnieć zostały do niego „przyklejone” jako forma „prezentu” od tych, których zabijanie przynosi mu zysk.
Ot, takie moje przemyślenie…..