Na blogu pojawiają się również wersje witariańskie wegańskich potraw. Nie wynika to z moich jakiś nowych preferencji, ale z chęci spróbowania na surowo warzyw, które często lądują w garnku lub piekarniku.
O ile groszek cukrowy odkąd pamiętam zjadałem prosto z krzaka (zresztą kwiatki też), to bób był koniecznie gotowany z koprem. Kilka lat temu będąc we Włoszech jadłem przypiekane kromki pieczywa z pastą z surowego bobu. Zaobserwowałem wtedy, że większość Włochów zjada tylko młody bób nim obrośnie białą skórką. Rozgniatają nasiona widelcem, polewają oliwą i konsumują.
U nas przyjęła się wersja większych ziaren i tylko gotowanych. Nie mam nic przeciwko takiej opcji, ale ta bardziej mi smakuje.
Dodatek mięty, cytryny i czosnku tylko poprawia smak. Pasta jest orzeźwiająca. Idealnie smakuje lekko schłodzona i polana oliwą. Ma przy tym bardzo intensywnie zielony kolor. Pasuje na pieczywo ale również jako nadzienie do pomidorów.
SKŁADNIKI:
– kilogram groszku cukrowego w strączkach
– pół kilograma młodego bobu
– 2 ząbki czosnku
– sok i skórka z 1 cytryny
– 10 sporych listków mięty
– oliwa z oliwek
– sól do smaku
WYKONANIE:
– groszek wyłuskać ze strąków
– ziarna bobu lekko rozgnieść i wycisnąć zielone nasionka (skórkę odrzucamy)
– do malaksera wkładamy ziarna, sok i skórkę z cytryny, mięte i czosnek
– zmiksować na gładko
– doprawić solą do smaku
– polać lekko oliwą
– schłodzić
uwielbiam, ostatnio zajadam się właśnie takim młodym groszkiem!
jest słodki i przyjemny w smaku. Ja zjadam go garściami
u mnie warzywa praktycznie za każdym razem lądują w piekarniku lub na patelni, dlatego fajnie byłoby spróbować groszku w takiej wersji